fbpx instagram

Ekonomiczna zachęta

Kiedy urodził się Stasiek moi rodzice mieli lepszy kontakt z matką i dzieckiem nawet niż ja. Nigdy nie miałem nic przeciw. Miałem jednak wiele przeciw że inwestowali nie tylko swoje zaangażowanie we wnuka czyli w moje dziecko, co że inwestowali w ułatwianie matce rozstania. Ludzie rozstają się z powodu ekonomiki związków a zapewnianie o wsparciu na wypadek rozwodu tak mamy Staśka jak i Franka, co robili nawet w mojej obecności, to po prostu tworzenie ekonomicznej zachęty do określonego zachowania. Gdybym ja kiedykolwiek otrzymał takie zapewnienia jakie sam słyszałem musiałbym dwa razy przemyśleć czy nie rozstać się zanim zrobi to druga strona.

Dlaczego coraz częściej i to coraz młodsi ludzie się rozwodzą? Doktor Dorota Kałuża-Kopias wskazuje na kilka czynników. Pierwszy – i chyba najważniejszy – to niezależność ekonomiczna. – Jeśli popatrzymy na te ostatnie lata po transformacji, to polskie społeczeństwo się bogaciło, kobiety stały się aktywne zawodowo. Zerwaliśmy z systemem patriarchalnym, gdy to mężczyzna był głową rodziny. Pokolenie obecnych dwudziestoparolatków nastawione jest bardziej egoistycznie: na realizację siebie, a nie na rodzinę. – Trudniej jest się dogadać, trudniej jest coś poświęcić – zaznacza Kałuża-Kopias.

Nie mam pretensji ani do ojca ani do matki szczególnie. Co prawda pamiętam słowa mamy Stasia. Kiedy Magda wróciła po dwutygodniowym urlopie z moją matką rozstaliśmy się ostatecznie tego samego wieczoru. Kiedy przyjechałem z zakupami usłyszałem jedynie: ja nie chcę przeżyć życia jak twoja matka. Wiedziałem że na urlopie musiała trwać mocna indoktrynacja. Magda żałowała zresztą tych słów kilka lat później twierdząc że te dwa tygodnie rozmów z matką wprowadziły ja w stan rozpaczy na temat mężczyzn czy bardziej związków w ogóle.

Ludzie którzy pozostali w kontakcie z waszymi matkami, są pierwszymi w wyjaśnianiu wam tego jak wasze życie wam zaplanowano. Mleko rozlało się jednak nie tamtego dnia, ale w postawie ojca który co prawda był jedynym który próbował przez moment znaleźć porozumienie ale to jednak on głównie inwestował w rozstanie wspierając Magdy wyprowadzkę. Analogicznie zresztą był jedyną osobą która już w pierwszych miesiącach kiedy Sylwia była w ciąży, nawet w mojej obecności zapewniała że będzie wspierać ją nawet jeśli się rozstaniemy, co nastąpiło zresztą sześć miesięcy później.

Rozwody zdarzają się bowiem częściej w społeczeństwach zamożnych, a najczęściej wśród ludzi których na to stać. Żeby ująć to bardziej wprost: wieczór przed ostatnią wyprowadzką Magdy zapytałem się jej czy zstanawiała się kto jej pomoże kiedy będzie trzeba? Oczywiście zawsze liczyliśmy na rodziców w pewnym sensie, ale odpowiedź była: „Twój ojciec”. Tak, pewnie tak niestety. Niezależnie od tego czy to prawda, gdyby Magda nie była przekonana że otrzyma taką pomoc, że poradzi sobie doskonale, nie miałaby wyboru tak jak większość par i związków, które po prostu nie mają komfortu że ktoś im mieszkanie podaruje, ściany pomaluje, płytki położy, więc zostają jedną rodziną.

Nie bez winy oczywiście są kobiety które patrzą na ilość wsparcia jaka otrzymają w przypadku rozstania ważąc korzyści, za i przeciw w każdym wariancie wsparcia partnera rodziny lub znajomych. Jak mówiła słusznie moja siostra, to wsparcie kiedyś się skończy. Wiele koleżanek, które znalazły się w podobnej sytuacji jest w związkach, które najczęściej określają jako szczęśliwe właśnie dlatego że nie miały innego wyboru jak zastanowić się nie dziesięć razy, a sto razy. Brak innej możliwości rozwiązania sytuacji powoduje konieczność przeczekania nawet najgorszych momentów, a te przecież nie trwają wiecznie.

Według wszelkich badań najwięcej związków rozpada się przez pieniądze, a nic nie łączy pary tak dobrze, jak wspólny kredyt. Ekonomiczna zachęta jest powodem dla którego w długim okresie opłaca nam się lub się nie opłaca być razem, bo czynnik ekonomii nawet „pozapieniężnej” będzie istniał między osobami zawsze dłużej aniżeli jakikolwiek czynnik romantyczny. Żaden związek nie rozpada się „bo rodzice coś powiedzieli”, ale w moim przypadku znacznie szerszy wątek tego co się (w szerszym rozumieniu) „opłaca się bardziej” był decydujący o przyszłości każdego związku, na każdym jego etapie.

Kiedy urodził się Franek Sylwii nawet nie drgnęła powieka kiedy mówiła że swoich zasad nie nagnie, nawet kosztem dziecka. Sylwia nigdy nie płacze, chyba że o pieniądze. Kiedy dowiedziała się że jestem chory i zostawiłem pracę rozpłakała się jak dziecko. Powiedziała mi że to oszustwo bo nigdy by zdecydowała się zająć w ciążę kiedy zarabiałem kilka średnich krajowych i byłem zdrowy a to co się stało jest dla niej oszustwem. Wierzę że łzy były szczere bo zdała sobie sprawę że z wysokich alimentów nici.