Jak mogę jemu pozwolić
Sylwia przed sadem i pod przysiega zeznawala ze tak bardzo zalezalo jej na tym aby Franek mial tate. Tymczasem juz po urodzeniu Franka zabronila jemu widziec sie z tata a zaraz po tym jak sad nakazal jej umozliwic kontakty zalila sie kolezance jaka to wielka krzywda ja spotkala kiedy sad nakazal jej przywrocic kontakty dziecka z ojcem.
Sylwia pytała Marty „Jak mogę jemu pozwolić” przychodzić do mojego domu? Gdyby ktoś mnie zapytał, odpowiedziałbym wprost. Po pierwsze nie możesz, a musisz, bo to nie (tylko) Twoje dziecko. Po drugie, nie ja „wyzywam”, ale tak się takie kobiety nazywa. Ludzie mają jasny pogląd na to dlaczego tak, a nie inaczej należy to nazywać. Nie ma co spodziewać się że ludzie szmatę będą nazywać chusteczką, a jeśli ktoś krzywdzi swoje dziecko robiąc wszystko żeby pokazać dziecku, że jest ono gorsze od jego braci, to nawet szmata nie jest adekwatnym sposobem, w jaki ludzie to nazywają.
Postępowanie matki, która odgrywa się na dziecku w złości szybciej jednak zrozumiem, aniżeli tępą dzidę, która nie potrafi ani pisać po polsku (ani w żadnym innym języku). Można się obrażać, ale za kilka lat będzie trzeba odpowiedzieć dziecku, które będzie miało swoje potrzeby dlaczego on nie ma a wszyscy mają. Co wtedy szmata odpowie? Czy na te pytania da odpowiedź Marta, która już wcześniej prześmiewając potrzeby Franka śmiejąc się z niego że „ojca nie potrzebuje”…
Sylwia jeszcze tego nie wie, bo nie wie co Marta pisze. Marta tymczasem z Sylwii się jedynie śmieje, bo według niej Franek ojca nie potrzebuje, w przeciwieństwie oczywiście do Marty własnych dzieci które „oczywiście są inne” i same własnego ojca potrzebują bo przecież maja większe i lepsze potrzeby aniżeli jakiś tam Franek.
Co ciekawe, jeszcze w 2020 Sylwia upierała się zeznając pod przysięgą i odpowiedzialnością za składanie fałszywych zeznań, że tak bardzo zależy jej na kontaktach ojca z dzieckiem, jak to widać na jej rozmowach z Martą powyżej…