fbpx instagram

Narcyzm Sylwii

Sylwia nie potrafiła powiedzieć niczego, ponieważ ceniła robienie pozorów, w które nawet sama nie wierzyła. Kilka miesięcy przed rozstaniem nie słuchała nawet tego co do niej mówiłem, bo prawdy nie mogła już tego znieść. Sylwia wolała życie w bańce kłamstwa, zatem to jak nasz związek się zakończył było jedynie przebiciem bańki, która powinna pęknąć znacznie wcześniej.

Sylwia w pełni zasługiwała na to jak ją nazwałem, nawet jeśli żałowałem tego co powiedziałem, a w końcu jest to przedmiotem żartów. Kobieta kompulsywnie kłamała, ponieważ nie potrafiła sobie przypisać ani jednej wady. Sylwia rzadko kiedy była szczera nawet wobec siebie samej. Wielokrotnie kłóciliśmy się o to że jeśli coś zrobiła źle, nie potrafiła przyznać prawdy najbliższym. Nigdy.

To czego jednak naprawdę nie rozumiałem to, że nie potrafiła jednak być szczera nawet wobec dziecka. Nie jakiegoś dziecka. Oszukiwała przez lata, że zależy jej na Stasiu, podczas gdy odwiedziliśmy ją po rozstaniu, nawet w przymusowej dla niej sytuacji, nie potrafiła poczęstować dziecko w swoim mieszkaniu nawet wodą. Nigdy.

Czego nie rozumiałem kiedy zacząłem spotykać się z Sylwią, a co zrozumiałem dopiero kiedy o tym czytałem to że Sylwia po prostu cierpiała na przypadłość zwaną narcyzmem. Ludzie którzy znają się na tej tematyce oglądając ją na przypadkowych wycinkach wideo, zwracali uwagę jak bardzo dba o kompulsywne poprawianie swojego wyglądu.

Każdy ma swoje dziwactwa, również ja, ale wypieranie prawdy – nawet w przypadku gdy już ktoś „złapie za rękę” i nie da się mówić „to nie moja ręka” – ostatecznie prowadzi do tego że ktoś wreszcie przeklnie takie kłamstwo. Niepotrzebnie, bo jeśli ktoś Ciebie kocha, to chce dla Ciebie najlepiej – mimo bolesnych słów, a nawet bolesnej prawdy.

Sylwia zawsze czuła się gorsza od innych, a sposobem ukrywania tego było zaprzeczanie czemukolwiek, co mogło by naruszyć ten wizerunek, który starała się stworzyć w swojej głowie. Nomen omen cel, którego nie mogło jej bardziej nie udać się osiągnąć.