fbpx instagram

Poniżenie

Kiedy Sylwia się wyprowadziła ostrzegałem ja ze będzie chodziła prosząc o darowizny pchając jeszcze wózek sama po wiosce. Sylwia uważała ze to strasznie poniżające żeby tak mówić kobiecie, która jeszcze kilka dni wcześniej wyznawała swojemu ukochanemu dozgonna miłość pytając się czy od teraz na zawsze będziemy rodzina.

Mi nigdy nie zależało na tym żeby Sylwie poniżyć. Dla mnie zawsze była dumna normalna kobieta, która w życiu mogła mieć wszystko, jeśli byłaby w związku w którym byłaby rodzina i w którym mogłaby się rozwijać. Nigdy nie chciałem pozwolić jej na popełnienie błędów które doprowadza do tego ze będę słuchać od znajomych jak sama nie daje rady, bo najzwyczajniej nie chciałem się za nią wstydzić.

Trzeba dojrzeć do tego żeby widzieć kto jest twoim prawdziwym przyjacielem patrząc po tym w jakie sytuacje te przyjaźnie cię zabierają. Nie trudno być najlepszym przyjacielem który mówi „kochana poradzisz sobie sama ze wszystkim” kiedy w efekcie musisz prosić dziadków o pieniądze, koleżanki o pożyczki, a brata o transport.

Jak można nagle mówić tak żeby roztaczać kobiecie upokarzające perspektywy chadzania po fundacjach i samotnego pchania wózka po wiosce? Prawdziwe upokorzenie to rajd wstydu do fundacji po zapas pieluch w wytartych dżinach żeby wyjść na biedaczkę, albo spacer wstydu samodzielnie pchając wózek po wiosce z kaputem na głowie w lato żeby nikt nie rozpoznał. Niebywale, prawda?

Faktycznie Sylwia pomyliła upokarzające „poniżenie” z przyjacielskim „ostrzeżenie”, bo przecież kiedy odchodziła to z powodu upokorzenia ostrzeżeniem że będzie miała cały ten wstyd który sobie sprowadziła. Ponieważ skupiła się tak na poniżającej perspektywie to nie zauważyła kompletnie że dokonując takiego wyboru właśnie wybiera największe upokorzenie jakie w życiu ją spotka. Efektem zignorowania ostrzeżenia obudziła się faktycznie samotnie błagając o pomoc w fundacji a następnie pchając samotnie wózek po wiosce. Według jej własnej pretensji wdrożyła moje poniżające ją słowa w swoje poniżające siebie samą czyny.

Kiedy zorientowała się ze tak mocno zaangażowała rodzinę w użalanie się nad jej losem, sprawy w moim życiu zaszły za daleko. Koleżanki twierdziły że wyprowadzka to była jedynie „próba ugrania” czegoś czego jej w tym związku zabrakło. Jednakże nie można mnie winić za upokorzenie którego chciałem przecież Sylwii oszczędzić. W wyniku przecież własnej decyzji Sylwii ja w straciłem zainteresowanie żeby sprawy odkręcić.

Kiedy machnąłem na to ręką, okazało się ze faktycznie stało się tak ze dzisiaj Sylwia pcha samotnie wózek od lumpeksu do fundacji na oczach wszystkich którzy jej współczują, a mi o tym opowiadają ze zgryzotą i zażenowaniem. Sylwia poczuła się podwójnie poniżona. Raz przez moje słowa roztaczające przed nią perspektywę upokorzenia, a drugi raz kiedy moje słowa wdrożyła dokładnie co do słowa we własne upokarzające czyny.

Jeśli ktoś poniżył Ciebie mówiąc ze coś poniżającego się Tobie przydarzy, a następnie sama sobie poniżenie sobie czynisz, to wówczas same słowa bolą podwójnie i nic dziwnego że Sylwia ma pretensje że przepowiedziałem jej gdzie jej głupota ją zaprowadzi. Słowa powodują ze musisz słuchać poniżeń podczas gdy sama siebie poniżasz dokładnie tak jak ktoś Ci to wcześniej opisał. To tak jakby obrazić się na kogoś za to ze mówi ze sama siebie uderzysz, a następnie dać sobie samej w twarz.

Normalna kobieta nie zbiera po lumpeksach i fundacjach żeby nazbierać na siebie i dziecko za litość, a znajomych wypraszać o to żeby ją podwieźli od sklepu do lekarza tak jak Sylwia prosi Tomka czy swojego brata, lub o pieniądze tak jak Sylwia prosi Martę czy mojego ojca. Każda rozsądna i szanująca się kobieta nie chodzi żeby ludzi wziąć po prośbie lub na litość – prosząc o pieniądze, ubrania czy transport, nie mówiąc o proszeniu o pieniądze na lekarza. Normalne kobiety nie są na ustach wszystkich znajomych i całej wioski, która plotkuje z mniejszą lub większą litością.

Nie ma nic poniżającego w życzeniu osobie zaradnej przestrzegając przed nieporadnością, a zdrowego przestrzegając przed chorobą. Jeśli kobieta opuszcza rodzinę po to żeby być w lepszej sytuacji, a następnie okazuje sie ze znajduje się w znacznie gorszej sytuacji to okropne poniżenie okazuje się słusznym ostrzeżeniem. Jeśli mówisz komuś że sobie nie poradzi a następnie ta osoba rzeczywiście nie radzi sobie poza związkiem do tego stopnia żeby żebrać u dziadków „dowolna kwotę” pieniędzy, u swoich braci dach nad głową, pokój dla dziecka, a u innych o pieluchy i ubranka – to nazwijmy rzecz po imieniu. Taka kobieta okazała się po prostu żałośnie głupia, a nie jakkolwiek upokorzona.

To ze ojciec jej dziecka jako jedyny ostrzegał wprost o tym co inni zapewniali ze się zdarzy, świadczy jedynie ze tylko ojcu można jedynie dziękować ze miał na tyle dobrej woli i rozumu żeby powiedzieć prawdę o zagrożeniach, które faktycznie się ziściły.