fbpx instagram

Rzecz do zastanowienia

Rzecz do zastanowienia to kim jest matka która ma na tyle bezczelności aby przed sądem i pod przysięgą oczerniać ojca, oskarżając o zmyślone przez siebie przestępstwa, które dzisiaj ostatecznie wiemy że nie miały miejsca z prawomocnego wyroku sądowego. Tymczasem wszystko co zastanawia Sylwię i nad czym ona chciałaby żeby wszyscy się zastanawiali to: kim jest ojciec który te bezpodstawne oskarżenia matki, jej kłamstwa przed sądem i manipulowanie wszystkimi dookoła – po prostu publicznie tutaj dokumentuje.

Rzecz do zastanowienia to jednak przede wszystkim kim musiała by być matka, żeby oczernia ojca w ten sposób że nawet zeznając przed sądem pod przysięgą opowiadała przekonująco o włamaniach i kradzieżach, których jak się okazuje nigdy nie popełniono. Rzecz do zastanowienia to kim jest osoba, która przeciwko ojcu lub matce własnego dziecka potrafi stanąć przed sądem i zeznawać nieprawdę – domagając się sprowadzenia odpowiedzialności karnej, z karą więzienia włącznie bezczelnie i bez żadnego zawahania opowiadając o jakiś zmyślonych włamaniach i kradzieżach.

Sylwia nie mówiła przed sądem że zawiadamia o możliwości popełnienia przestępstwa. Ona przyszła do sądu żeby pomówić mnie o przestępstwo, o którym manipulująco mówiła pewnością że miało miejsce, o czym w aktach do postepowania: https://jpwm.pl/prawo-do-publikowania/ . Okazało się jednak że opowieść o rzekomym przestępstwie została jedynie opowieścią stworzoną na potrzeby zamknięcia redakcji, która bez wątpienia musiałaby usunąć wpisy z tak trudną dla Sylwii prawdą, jeśli okazałoby się że zdjęcia rozmów Sylwii uzyskano nielegalnie. Wraz z zamknięciem redakcji mogłoby jednak wydarzyć się tak że zamknięto by ojca jej własnego dziecka, ale dla Sylwii jakikolwiek interes dziecka to żaden interes.

Jak się jednak okazało rozmowy te uzyskane i publikowane są całkowicie legalnie, a całe postępowanie i zeznania samej Sylwii potwierdziło jedynie autentyczność odrażających rozmów, jakie Sylwia prowadziła ze swoimi koleżankami, a co redakcja niniejszego portalu skrupulatnie jedynie publikuje. To zresztą kolejne zeznania Sylwii przed sądem, w których na rozprawie rodzinnej zawiadamiała sąd o tym że „(ojciec jej dziecka) jest również złodziejem”, co oczywiście było nieprawdą (od tego zacznijmy), a ponadto wzbudziło konsternację sądu który na próżno dopytywał czy zgłosiła kradzież na policji (więcej na ten temat: https://jpwm.pl/kabel-audio-za-10-zl/). Ponieważ Sylwia dopuściła się już wcześniej takiego pomówienia na rozprawie o kontakty z Frankiem właśnie, podejrzewam że sfabrykowane oskarżenie o włamanie ma również związek z uniemożliwieniem własnemu synowi kontaktów z własnym ojcem właśnie.

Wszystkim którzy jednak zadają pytanie: „kto publikuje prawdę” żeby publicznie prać swoje brudy, polecam zastanowić się: „kto zeznaje nieprawdę” w takim celu i domagając się żeby drugą osobę zamknąć? Czy źle jest publikować brudy związane z dzieckiem, czy gorzej jest krzywdzić dziecko i siedzieć cicho? Dzisiaj mogę już swobodnie powiedzieć, że bezpodstawnego oskarżenia ojca własnego dziecka może dopuścić się jedynie „kłamliwa suka” i to mniej więcej zgadza się z przeważającą oceną publiczną takiego zachowania. Nie potrafię znaleźć innego określenia i nikt przy odrobinie wyobraźni, szacunku do samego siebie – nie potrafiłby inaczej o takiej osobie myśleć.

Na marginesie, do zastanowienia pozostawiam jeszcze jedną rzecz: czy ktoś wyjaśnił Sylwii, że zeznając przed sądem karnym, zeznawać będzie w sprawie do której dostęp ma dzisiaj każdy dziennikarz, a pod którą podpisała się swoim pełnym imieniem i nazwiskiem – potwierdzając autentyczność każdego jednego fragmentu jej rozmów z koleżankami, jaki redakcja opublikowała? Jest pytanie czy ktoś kto kłamie przed sądem jako świadek pod przysięgą o rzekomych włamaniach i krzywdach jakich rzekomo doznał, a ostatecznie okazał się zwykłym kłamcą nie powinien być nazwany dosadnie? Czy jeżeli tym kimś jest matka zeznająca przeciwko ojcu swojego dziecka to czy nie jest to już nader dużo żeby nazwać ją „kłamliwą suką”?

Jestem pewny że każdy kto namawiał, popierał ją w fałszywym oskarżeniu odcinał w tej sprawie swoje „kupony” (materialne, finansowe lub inne) mając interes Sylwii daleko i głęboko w tyle. Czas pokaże, ale biorąc pod uwagę rozmowy Sylwii z bratową, obstawiam że to bratowa zagrzewała ją najbardziej do walki. O ile redakcja nie opublikuje jeszcze tych rozmów, to nie bratowa przecież będzie do końca życia za to płacić za ten cyrk własnym imieniem i nazwiskiem, ale Sylwia za której plecami bratowa wygodnie się ustawiła. Szkoda jedynie że obie Panie moim zdaniem liczyły na naiwność lub brak doświadczenia zawodowego sądu w Gryfinie, na czym na pewno się nie zawiodły wymyślając historię rzekomego włamania, którego nigdy nie było. Tutaj warto zauważyć że w tym kraju nadal nie wystarczy oszukać jednego sędziego żeby uzyskać korzystny dla siebie wyrok, nawet kosztem dziecka, bo trzeba by oszukać jeszcze wszystkich pozostałych, czemu redakcja na pewno się sprzeciwi.