fbpx instagram

Szkoła rodzenia

Tak wyglądała szkoła rodzenia. Wbrew pozorom, pełnego zaangażowania w każdy etap i najszczerszych chęci – to jest moja pierwsza szkoła rodzenia i wielkie emocje.

Najważniejszą rzeczą, jaką nauczyłem się w szkole rodzenia to psychologiczne i biologiczne wymagania obecności rodziców po narodzeniu dziecka. Spośród wszystkich „ciekawostek”, okazuje się że powód, dla którego może jestem blisko ze Stasiem, a także dlaczego Staś jest blisko ze mną może być związany z tym że to na moich rękach spędził pierwsze minuty swojego życia, a następnie na rękach matki. Dzisiaj wiem że to za mało.

W szkole rodzenia ojcowie dowiadują się że warto do szpitala zabrać rozpinaną koszulę. Dlaczego? Otóż istotne jest aby po narodzinach mały człowiek przebywał w otoczeniu ojca, jego ciała, bakterii oraz zapachu specyficznego dla każdego człowieka. Dla ojca ważne jest z kolei aby przeżył ten moment i psychicznie zaakceptował obecność dziecka jako własnego, czyli takiego które było obecne w życiu ojca od początku swojego życia.

Właściwie to zdałem sobie sprawę ze szkoła rodzenia niewiele uczy o rodzeniu, bo poród jest tematem zaledwie jednego spotkania. Szkoła rodzenia uczy o rodzicielstwie, o tym jak się zajmować małym dzieckiem i jak radzić sobie ze wszystkimi typowymi i mniej typowymi problemami. Zdałem sobie w końcu sprawę ze ani w pierwszym, ani w ósmym miesiącu ani Magda, ani Sylwia nie planowały abyśmy takie nauki wspólnie odbierali.

Każdy normalny rodzic oczywiście instynktownie rozumie potrzebę obecności w chwili narodzenia, ale okazuje się że stoją za tymi praktykami również całkiem solidne argumenty naukowe.