fbpx instagram

Vancouver

Ani Magda, ani Sylwia nigdy nie potrafiła traktować mężczyzn inaczej niż instrumentalnie. Sylwia znała mężczyzn tylko z perspektywy ojca, od strony tych, którym się daje i od których się bierze pieniądze. Magda z kolei szukała koncepcji męskiego wzoru. Kiedy jedna i druga, pewnego dnia zmieniały swoje plany, nie widziały że związek to coś znacznie więcej niż rozporządzanie czasem i rozpychanie się własnymi potrzebami. Dlatego żadna w końcu nie miała żadnych oporów żeby pod pozorem żałowania swojej głupiej decyzji zaproponować mi powrót.

W przypadku Magdy ten powrót wypadł w momencie propozycji wyjazdu do Vancouver, kiedy powiedziała mi że mogłaby równie dobrze mieszkać w Kanadzie, a właściwie nawet lepiej bo zawsze chciała żeby Stasiek uczył się języka angielskiego. Tyle dla Magdy znaczy związek: „ja bym mogła mieszkać”, „ja bym chciała żeby nasz syn”. Kobieta nigdy nie zrozumiała dlaczego nastąpił rozwód wyjrzała na potrzeby wspólne, potrzeby związku poza potrzeby tego „co ja bym chciała” dla siebie lub swojego dziecka.

Czego nie do końca rozumiała ani Magda, ani Sylwia to że jeśli kobieta myśli że rodzina to ona i jej dziecko, to nieuchronnie szybko zostaje bez partnera i ze wszystkimi konsekwencjami swojej decyzji.