fbpx instagram

Nierównowaga

Wydaje mi się że szybko doprowadzam do nierównowagi w związkach, ale tak pod względem chęci zmiany tego co źle w drugim człowieku co potrafię już kontrolować super znacznie lepiej.

To znaczy nadal z pewnością nie jest dobrze. Nadal jest tak że to ja planuję naprzód, ja potem dziele prace i obowiązki. Druga strona zawsze źle to odbiera, bo nikt nie chce realizować tego, co odbiera że jest jemu nakazane, a czego nie rozumie, bo nie widzi w ogóle po co jest potrzebne.

Ktoś jednak musi zaplanować za co będziemy żyć za rok, gdzie będziemy mieszkać. Kiedy kupowałem swoje pierwsze mieszkanie przewidywałem że “kiedyś będzie nam potrzebne”. Wówczas w ogóle nie myśleliśmy o rodzinie, a nawet wykluczaliśmy że będziemy chcieć razem mieć dzieci. Wspólne mieszkanie wydawało się drugiej stronie zbytkiem. Pamiętam że wówczas powiedziałem że kiedyś jeszcze będziesz mi za to dziękować, ale fakt że tylko ja wówczas zajmowałem się, ryzykowałem, prosiłem rodziców o pomoc. Cieszę się że tym się zajmowałem, choć robiłem to w stresie i poczuciu opuszczenia. Kupno mieszkania już dzisiaj jest mniejszym problemem, a za dekady nie będzie żadnym. Wówczas jednak musiałem długimi nocami się nakombinować po pracy tak żeby w ogóle było.

To że wtedy robiłem to sam powoduje że do dzisiaj uważam że tylko ja biorę odpowiedzialność na poważnie i po raz kolejny widzę że to ja muszę w związku myśleć naprzód. Pamiętam z tego czasu jedynie to, co zabolało. Pamiętam że druga strona nie chciała poręczyć kredytu. Wówczas zaplanowałem że jeśli potencjalnie mam mieć rację i kiedyś będziemy rodziną w tym mieszkaniu, wówczas to ja będę decydował o kolorze mebli lub ścian. Ta perspektywa kontroli i sensowności tego że to ja wówczas przypomnę że miałem rację i to ja będę wybierał, może jakoś mnie uratowała przed zagładą poczucia że tylko ja jestem w tym związku na poważnie. Wiele lat później cała przeprowadzka do Szczecina, na Horeszków właśnie spowodowała wyładowanie tego stresu, pomijając że przeprowadzka jest stresująca.

W końcu przeprowadzaliśmy się głównie z moimi rzeczami, do mojego mieszkania. Kiedy skończyliśmy się wprowadzać usłyszałem od drugiej strony że nie czuje się w tym mieszkaniu jak u siebie. To prawda, ileś nocy samotnych stresów prawie sześć lat wcześniej, nie pozwalało mi dać drugiej osobie cieszyć się mieszkaniem tak jak ja się cieszyłem, a już na pewno nie pozwalało mi pozwolić komuś czuć się jak u siebie. Magda nawet nie dołożyła do tego mieszkania, ani nie poręczyła za kredyt. Przede wszystkim przez sześć lat nawet nie zainteresowała się jak wygląda. Kiedy jako dwudziestoparolatkowi zatrudnionemu za granicą, bez służby wojskowej banki odmawiały kredytu i kiedy wydawało się niemożliwe żeby mieć wspólne mieszkanie a w nim kiedyś rodzinę, to trzymałem się tej myśli, że warto jednak się o nie starać nawet wbrew wszystkiemu i wbrew osobie która powinna być moim pierwszym partnerem żeby je mieć.

To wszystko co wówczas myślałem zaczęło wracać do mnie kiedy podjęliśmy wspólnie o powrocie do Szczecina. Teraz chęć kontrolowania całego procesu wróciła ze zdwojoną siłą. Nigdy nie usłyszałem: wiesz, jak dobrze że pomyślałeś o tym lata temu, bo dzisiaj nie mielibyśmy szans na rodzinę, a może tego potrzebowałem żeby sobie pogratulować tamtej pracy i ryzyka. Zdałem sobie jednak sprawę, że to nie chodzi o to że ja wiedziałem że tylko ja widzę jak mieszkanie będzie nam potrzebne za kilka lat. Chodzi o to że ta sytuacja udowadniała mi, że niczego nie będzie za kilka lat jeśli to ja nie będę podejmował decyzji myśląc lata naprzód za nas oboje.

Nie miałem złudzeń że ktoś kiedyś mi za cokolwiek podziękuje, więc nie musiałem się martwić o to żeby decydować w związku w ten sposób żeby potem dziękować sobie wspólnie. Podobne wrażenie miałem w wielu związkach w życiu. Mogłem jedynie mieszać się od poczucia wyższości przewidywania nad drugą stroną, do poczucia krzywdy że to druga strona obarcza mnie celowo odpowiedzialnością i stresem za niewygodne martwienie się o przyszłość. Za każdym razem z takim samym skutkiem nagromadzenia złości, która równie dobrze mogła w każdej chwili, jak i wiele lat później zwrócić się przeciwko tej drugiej osobie.

0 Comments

Dodaj komentarz jeśli się zgadzasz lub masz inne zdanie