fbpx instagram

Wyprowadzka od rodziny

Wbrew pozorom to nie ja wyprowadziłem się do innego miasta, ale mama Stasia wyprowadziła się od rodziny do innego miasta, zostawiając rodzinny dom, w którym oboje zdecydowaliśmy się mieszkać. Mama Franka z kolei zostawiła wybrany przez nas dom rodzinny wyprowadzając się od rodziny zupełnie gdzie indziej, do miejsca w którym ja nawet nigdy nie wyobrażałem sobie mieszkać.

Fakty przeczą czasami intuicji. Faktycznie to nie ja przecież porzuciłem rodzinę. To nie ja wyprowadziłem się do żadnego miasta. Porzucenie rodziny to wyprowadzka do innego miasta o nazwie „gdzie indziej”, choć niekoniecznie takiego na mapie. Nie ma czegoś takiego jak zdecydowanie się na dziecko w określonym mieście. Jeśli mama dziecka wyprowadza się od rodziny to ona wyprowadza się jednocześnie do każdego miasta, w którym kiedykolwiek ktokolwiek z nas będzie mieszkał. Decyzja o porzuceniu rodziny to decyzja o tym żebyśmy ewentualnie mieszkali w różnych miastach odległych od siebie trochę lub bardzo.

Kiedy kobieta się wyprowadza to nigdy nie podejmuje tej decyzji spontanicznie, ale planuje ją od dawna. Ciąża, nawet ta wyczekiwana i planowana, jest jedynie katalizatorem wszystkich złych rzeczy które gromadzą się w związku. Kiedy kobieta uświadamia sobie że nosi dziecko w sobie, podejmuje decyzje nie w imię miłości, ale w imię dobra dziecka. Miłość jest ważniejsza, wybacza i pozwala nam tolerować to że nikt nie jest dla nikogo idealny. Dopiero dobro dziecka jest decyzją pragmatyczną, która zmienia perspektywę kobiet. Pragmatyzm dotyczy wszystkich problemów, które nie były problemami w związku dwojga ludzi, ale mogłyby być w związku trojga. Nawet jeśli te problemy są tylko potencjalne, kobieta w ciąży zawsze wybierze rozwiązać te problemy w sposób najbardziej bezpieczny po prostu się od nich odcinając.

To mama Stasia i mama Franka porzuciły rodzinę i wyprowadziły się „do innego miasta”. Ja nigdy nie podjąłbym takiej decyzji. Nie potrafiłbym porzucić rodziny, ani wyprowadzić się gdzieś indziej. Po prostu nie wyobrażałem sobie takiego zachowania, nigdy nie udało mi się takiego zachowania zrozumieć. Nie ja mogę brać odpowiedzialność za konsekwencje tej decyzji.

Sylwia znała koncepcję „obracania się na pięcie”, uciekania od problemu w sposób dosłowny, bo taką koncepcję rozwiązywania problemów znała z doświadczenia tego co robił im ich własny ojciec. Wielokrotnie wyprowadzała się w odpowiedzi na każdy konflikt, następnie ja prosiłem ją o to żeby wróciła, ona przepraszała i wracała.

Ostatni raz kilka miesięcy przed rozstaniem Sylwia wyprowadziła się i tłumaczyła że robi to kompulsywnie, nie potrafi nad tym zapanować. Żartowała nawet że muszę zamontować inny zamek od wewnątrz, tak żeby nie mogła w efekcie sprzeczki znowu wyjść z domu, pojechać do siebie, a następnie żałować. Obiecywała że nigdy już nie zrobi tak że w wyniku drobnej sprzeczki lub zwykłego przeżywania stresu wyprowadzi się z dnia na dzień (Rozmowa na Facebooku):

– Sylwia: „Przepraszam ze wyszłam. Z domu”
– Maciej: „Obracając się na pięcie to właśnie chcesz mi zrobić.”
– Sylwia: „Wiem ze nie powinnam tego robić. Nie umiem czasem nad tym zapanować. Może trzeba inny zamek zamontować. Żartuje”
– Sylwia: „Jestem dorosła ale coś mi w głowie mówi ze tak będzie łatwiej I prościej. Wyjść po prostu”
– Maciej: „Oprócz Twojego ojca który unikał kłopotów i rozmowy wychodząc nie znam nikogo nawet z opowieści.”
– Sylwia: „Oczywiście wiem ze mogłam nie wychodzić z domu zawsze sobie obiecuje ze tego nie zrobię.”
– Sylwia: „Zrobiłam ja jak potrafiłam”