fbpx instagram

Wszystkim wszystko

Każdy rodzic chciałby jak najlepiej dla swojego dziecka, wspierając jego rozwój również finansowo.

Najsmutniejsze jest to że sędziowie kompletnie nie rozumieją koncepcji dobra dziecka, ani koncepcji opieki ojca. Dla sądu nawet rola rodzica sprowadzona do bankomatu jest niezrozumiała. Nakładając jednak obowiązek alimentacyjny w postaci tak drogich dojazdów do dziecka ograniczają możliwości finansowania jego bieżących potrzeb. Odwrotnie, nakładając na dzieci obowiązek pełnego uczestnictwa w finansowaniu jego bieżących potrzeb, ograniczają możliwości świadczeń alimentacyjnych świadczonych osobiście. Jak wskazują rodzice przekonując sąd: kontakt dziecka z ojcem jest niezbędny dla jego prawidłowego rozwoju (patrz. odpowiedź matki matki na pozew o ustalenie kontaktów z dzieckiem), podobnie jak wyżywienie dziecka. Ustalając obowiązek alimentacyjny i świadczeń alimentacyjnych jednocześnie i powyżej możliwości – sąd realnie zabiera dziecku oba prawa, odbiera jemu alimentacyjne świadczenia pieniężne oraz alimentacyjne świadczenia osobiste.

Sąd oczywiście nie patrzy pod kątem dobra dziecka, a jedynie krzywdy rodzica – stając po jednej lub drugiej stronie konfliktu, zamiast po stronie interesu dziecka. W interesie dziecka jest bowiem ustalenie alimentów na takiej wysokości, aby maksymalna kwota trafiała do dziecka (a najmniejsza możliwa do komornika) i analogicznie jest ustalenie opieki alimentacyjnej aby dziecko maksymalną ilość czasu spędzało z rodzicami (a najmniej w żłobku lub sąsiadów). Franek dostaje znacznie mniejsze alimenty niż się jemu należą, i to głównie z powodu tego że matka wybrała kwotę ustalaną przez sąd, a także z tego powodu że sąd ustalił alimenty sprzecznie z interesem dziecka (a zgodnie z interesem sądu, komornika sądowego, prawników sądowych). Analogiczni Franek nie spędza czasu z rodzicami, albowiem od samego rana oddawany jest pod opiekę zastępczą w żłobku, a następnie odbierany jest przez dalszą rodzinę, gdzie spędza czas do późnej nocy. W ten sposób sąd napchał sobie kieszenie, podobnie jak napchał komornikowi sądowemu, adwokatom sądowym – pozostawiając dziecko w sytuacji gdy nie ma ono jednej dziesiątej czasu z rodzicami, połowy zajęć dodatkowych, większości alimentów – względem czasu, zajęć i środków jakie otrzymują jego bracia.

Dla mnie taka dysproporcja między dziećmi jest szczególnie trudna. Co prawda nigdy nie uda się usunąć tych dysproporcji chociażby z powodu tego że za sytuację każdego dziecka odpowiada jego matka, ale dla każdego ojca byłoby trudne wiedzieć że różni jego synowie mają już na starcie swojego życia tak różne szanse, tak różne możliwości – tym bardziej że najpewniej różnice te będą się pogłębiać. W miarę jak Stasiek i Paweł coraz bardziej są ze sobą zżyci, spędzają coraz więcej czasu ze sobą w ciągu roku i czasie wakacji – zyskują w sobie rodzinę, której Franek jest pozbawiony poprzez błędy sądowe prowadzonych postępowań w sprawie kontaktów i alimentów. Analogicznie Paweł i Stasiek spędzają czas z dziadkami, ciociami, wujami, których Franek nawet nie zna, albowiem matka kompletnie nie interesuje się dzieckiem – nie potrafi wytłumaczyć jemu gdzie jest jego rodzina, ani nawet kto jest jego rodziną. Analogicznie Paweł i Stasiek spędzali cały czas z rodzicami do trzeciego roku życia, albowiem bardzo zależało mi i matkom aby w tym szczególnie istotnym okresie rozwoju – mieli największe szanse otrzymać od rodziców wszelki czas, poświęcenie i miłość, których matka Franciszka postanowiła go pozbawić.

Analogicznie Paweł i Stanisław mieszkają w pięknych domach, cieszą się dostępem do ogrodu, mając znacznie lepsze warunki życiowe, znacznie więcej książek, zabawek, które otrzymują od znacznie większej rodziny, z której Franciszek został praktycznie wyrzucony. Obaj bracia Franciszka mają lekcje językowe cztery razy w tygodniu, dwa razy w tygodniu zajęcia sportowe, oprócz tego codzienny kontakt z rodzicami, którzy są w stanie przekazywać im wiedze lub świadczyć osobistą opiekę. Tymczasem w przypadku Franka trudno nawet sobie wyobrazić w jaki sposób przepaść jaką dzieli jego sytuacja z sytuacją pozostałych braci miała by być naprawiona. Nie da się wyrównać dziecku szans wbrew matce, która nie zna nawet innej sytuacji życiowej obwiniając sąd rodzinny w Gryfinie o odebranie jej własnego ojca, a także odebranie ojca jej własnemu dziecku. Nie da się wyrównać szans dziecka wbrew sądowi, którego najwyraźniej obcinanie praw dziecka zwyczajnie bawi – stopniowo pozbawiając go kontaktu z ojcem (patrz orzeczenie w sprawie zmiany kontaktu z ojcem), pozbawiając kontaktu z braćmi (patrz orzeczenie w sprawie zmiany kontaktów z braćmi), pozbawiając kontaktu z dalszą rodziną.

Ostatecznie to sąd w Gryfinie przecież podejmuje decyzje w sytuacjach gdy rodzice dziecka nie mogą dojść do porozumienia. Nie jest winą ani matki, ani ojca, że sąd uznał iż Franek nie ma prawa kontaktów z ojcem choćby przez telefon, jak jego pozostali bracia. Jest wyłączną decyzją sądu aby nakazać realizowanie kontaktów w Gryfinie, gdzie Franek jest sam, zamiast w miejscu, gdzie mieszkają jego bracia, dziadkowie, ciocie, wujkowie. Jest wyłączną decyzją sądu aby przepalać pieniądze i czas opieki na dojazdy do dziecka, zamiast finansowanie jego potrzeb i zajęcia dodatkowe, które powinien otrzymywać. Dla każdego normalnego ojca taka sytuacja jest to zwyczajne okradanie dziecka z szans i możliwości, a także perspektyw i uczuć jakie się jemu zwyczajnie należą. Nie wiem w jaki sposób sąd wyjaśni Frankowi wszystko to co odebrał z własnej chciwości, aby przekazać komornikom sądowym, adwokatom sądowym i czasu spędzonego na prowadzenie spraw w sądzie – co jego bracia otrzymali, co przez lata budowało ich szanse prawidłowego rozwoju, poczucia miłości i zaangażowania rodziców.

Dzieci powinny mieć wszystkie pieniądze świata, bo my właściwie ostatecznie pracujemy dla nich. Powinny mieć również całą naszą uwagę, bo na pewnym etapie dzieci są najbardziej interesujące. Gdybym mógł, dałbym wszystkim dzieciom wszystko, ale nie wszystkim wszystko mogę, jeśli to jest przeciwko wszystkim.